środa, 22 września 2010

Refleksje na temat zajęć

Najpierw zagadka: czy pokonując w deszczu odległość 300m można przemoczyć absolutnie wszystkie posiadane na sobie ubrania, wliczając bieliznę? Można.


Jak widać zagadka tym razem nie była trudna ;P 
Na wstępie chcę zaznaczyć, że tym razem nie będzie żadnych zdjęć, więc jeśli ktoś tu zagląda żeby zobaczyć ładne obrazki to niestety nie tym razem.


Trzeba stwierdzić, że takiego rozprężenia jakie panuje na SGHu to tutaj nie da się uświadczyć.
Studia na naszej wspaniałej uczelni w wielkim skrócie polegają na tym, że przez cały semestr nie robi się absolutnie NIC, no, można chodzić na zajęcia, a potem w magiczny sposób w 2-3 tygodnie udaje się opanować materiał do wszystkich 10-15 egzaminów i wszystko pozaliczać.


Studia na Bilkent przypominają bardziej podstawówkę. Obecność na wszystkich zajęciach jest obowiązkowa. Na wszystkie wykłady trzeba przychodzić przygotowanym (tzn. trzeba wcześniej zapoznać się z tzw. readingami, zazwyczaj między 20 a 100 stron do każdego wykładu), w ciągu semestru odbywają się sprawdziany (midtermy - czyli egzaminy z części materiału), oraz trzeba wykonywać zadania domowe (różnorakie projekty i inne cuda, czasem indywidualne, czasem grupowe).
Generalnie morał jest taki, że choć zajęcia same w sobie zajmują mi 5x3 = 15h w tygodniu, to wykonywanie całej reszty pracy zajmuje przynajmniej 2 jak nie 3 razy więcej czasu.
No cóż, tak się skończyły marzenia o półrocznych wakacjach.
Ale tak to jest jak się chce studiować na 112. uczelni świata [http://www.timeshighereducation.co.uk/world-university-rankings/2010-2011/top-200.html] i 32. w Europie.
Jako przykład niech posłuży fakt, że w tym tygodniu, czyli pierwszym tygodniu zajęć, moja grupa projektowa z jednego z wykładów, (w skład której wchodzę ja, dziewczyna z Pakistanu, Irańczyk wychowany w Wielkiej Brytanii i Turek) jutro spotka się już 2. raz - niezłe tempo, isn't it?


Ale do rzeczy, kiedy tylko uda mi się oficjalnie wypisać z Corporate Finance, które okazały się takimi podstawami że nie ma absolutnie sensu żebym na to chodził, zostanie mi ładne, zgrabne 5 przedmiotów.


W tym momencie wypada dodać, że jako iż Bilkent jest uczelnią zorganizowaną na wzór amerykański, tak też prowadzone są zajęcia.
Innymi słowy, każdy debil by zrozumiał. Wszystko jest powtarzane 15 tysięcy razy, popierane setkami prostackich przykładów. Dodatkowo każdy wykład składa się opowiadania bajek absolutnie niepotrzebnych i dobudowywania historyjek do najprostszych teorii, przykład będzie później.


Politics of Turkish Relations with the European Union
Prowadzi to całkiem sympatyczny Turek, i do tego mówi całkiem znośnie po angielsku. Interesujące jest to, że punkt patrzenia Turcji na EU jest zupełnie inny od naszego, a readingi które mamy na tym wykładzie są głównie amerykańskie - czyli zupełne inne postrzeganie EU niż w Europie.
Na dzisiejszym wykładzie mającym przedstawić całościowo funkcjonowanie EU większość czasu była poświęcona... bezpieczeństwu i obronności! WTF? Czy ktokolwiek z Was się zetknął na którymkolwiek wykładzie o EU z tym, żeby przez pryzmat polityki bezpieczeństwa patrzeć na Unię?


The International System
Brzmi ciekawie, nieprawdaż? I może kiedyś takie się stanie, póki co, mimo że to kurs dla 3. roku stosunków międzynarodowych, na razie poziom infantylności omawianego materiału przeraża.
I tutaj wspomniany przykład, rzućcie okiem na poniższy slajd:

Jak myślicie, jak długo można omawiać przedstawiony wyżej rysunek?
Moim skromnym zdaniem, max 2 minuty. Średnio rozgarnięty szympans z anglojęzycznej części Afryki, po chwili wpatrywania się w obrazek dojdzie do wniosku, iż wynika z niego, że całość systemu składa się z 2 części, w środku znajduje się państwo, i że generalnie wszystko wpływa na wszystko. Koniec.
Otóż ten obrazek można omawiać... 40min! Absolutnie nie wyciągając z niego żadnych wniosków poza wspomnianymi wyżej.
Paranoja.


World Energy Politics
Zapowiada się ciekawie, facet który to prowadzi ma doświadczenie w branży, jak się uda to na jeden wykład przyjdą ludzie z Gazpromu. Zobaczymy, raczej będzie nie najgorzej, a do tego póki co wygląda to na wykład wymagający najmniej własnej pracy :D


International Business
Tutaj pojawia się profesor z Kanady. Pomimo tego, że sam wykład raczej nie będzie przedstawiał wysublimowanych treści ani niczego skomplikowanego, facet zapewne uważa go za najważniejszy na tej uczelni, i ilość prac/projektów/readingów/midtermów jest powalająca. To właśnie nad projektem z tego przedmiotu już pracujemy.
Ciekawostka, na poprzednich zajęciach zrobił test z geografii, z testowymi pytania w stylu czego stolicą jest Madryt, z jakimi krajami graniczy Tajlandia, czy które kraje w Europie nie mają dostępu do morza. Okazało się, że dla większości ludzi rzeczy które my musimy umieć w gimnazjum są zupełnie obce.
Masakra, po prostu masakra.


Global Political Economy
Zajęcia prowadzi ledwo poruszający się i mówiący do siebie dziadek. Nie wiadomo dokładnie o czym to będzie, bo pierwszy wykład składał się z historyjek z jego życia (których nikt nie rozumiał) oraz filozoficznych dysput na temat etyki.
Ciekawostka - facet dał nam swoje CV i za tydzień chce żeby każdy z nas przyniósł mu swoje - interesujące.
Bonus: gość ma bardzo dobrą opinię o Polakach :D


Podsumowując ten przydługi elaborat - poziom przekazywanej tutaj wiedzy, pomimo tego, że jest to najlepszy uniwersytet w Turcji i jeden z czołowych w Europie - z nóg raczej nie zwala.
Powala za to poziom wiedzy Turków i części erasmusów na tematy ogólne. Niech przykładem będzie fakt, że na około 40 osobowym wykładzie tylko ja wiedziałem, że fundatorem nagrody Nobla był... Alfred Nobel.
Trzeba więc uczciwie powiedzieć, że jeżeli chodzi o nauczanie szkolne to tutaj zdecydowanie wyprzedzamy całą resztę świata - i to zdecydowanie.


I tym optymistycznym akcentem żegnam się udając się jednocześnie na kolację ;)

1 komentarz: