Nadszedł najwyższy czas, na kończącą Orientation Week wycieczkę do Fethiye.
10 godzin w autokarze i już jesteśmy na miejscu, czyli w hotelu gdzieś w okolicach Fethiye, czyli gdzie?
Są to dokładnie tereny starożytnej Licji, jednego z państw greckich, na południowo-zachodnim wybrzeżu Turcji.
Obecnie kurorty w Fethiye i Ölüdeniz należą do najpopularniejszych miejsc wypoczynkowych w całej Turcji, szczególnie zaś upodobali je sobie brytyjczycy którzy obecnie stanowią tutaj znaczną część populacji.
Pierwszy dzień - zakwaterowanie rano w hotelu a potem - na plażę do Ölüdeniz!
Piasek tak gorący, że po plaży trzeba chodzić w klapkach, woda tak ciepła i słona, że jeszcze nie miałem okazji w takiej pływać - generalnie miód malinka - cały dzień robienia absolutnie jednego wielkiego nic na plaży to dokładnie to, czego nam wszystkim było trzeba po całonocnej jeździe autobusem.
Dzień drugi zajął nam rejs statkiem w okół wysp - widoki wspaniałe, a i była okazja by poskakać sobie ze statku do morza :)
Jeżeli ktoś był na podobym rejsie w Chorwacji, to z mojego punktu widzenia wyglądało to bardzo podobnie.
Najciekawsze jednak miał być dzień trzeci przeznaczony na zwiedzanie okolicznych atrakcji.
Levissi (obecnie Kayaköy) to wymarłe miasto, skąd w po wojnie grecko-tureckiej (1919-1922) przesiedlono Greków, a jako że Turcy nie chcieli wprowadzać się do greckich domów, obecnie miasto wygląda jak skupisko ruin, które jeszcze 90 lat temu były zamieszkane.
Niestety nie mieliśmy tam za wiele czasu, więc nie dało się pozwiedzać okolicy dokładniej, ale na pewno jest tam wiele wartych bliższego poznania miejsc.
Telmessos - następny przystanek - to starożytne miasto licyjskie z wieloma różnego rodzaju grobowcami i sarkofagami oraz pozostałością twierdzy joannitów - czyli z grubsza rzecz ujmując - góra kamieni, ale zdecydowanie warta zobaczenia, zwłaszcza jeśli jest się na miejscu z przewodnikiem.
Z góry można zobaczyć ruiny greckiego amfiteatru i stadionu, które jednak zostały w znacznym stopniu zniszczone przez potężne trzęsienie ziemi które nawiedziło tę okolicę 50 lat temu.
Ostatnim punktem naszej wycieczki był wąwóz Saklıkent. Wysoki na ok. 300m, długi na 18km, zlokalizowany gdzieś w górach Taurus był przez wieki drążony przez rzekę Ešen.
Momentami trzeba brodzić po kolana w lodowatej wodzie - czasem jest za to niemal sucho, ale wszystkie niedogodności rekompensują naprawdę niesamowite widoki - jak na razie to zdecydowanie najpiękniejsze miejsce jakie widziałem w Turcji.
Jeżeli ktoś wybierałby się tam w przyszłości, należy pamiętać o kilku rzeczach - jest bardzo śliska i łatwo się przewrócić, co skutkuje kąpielą w zimnej wodzie, oraz, utratą wszystkich elektronicznych urządzeń jakie miało się przy sobie, o czym niestety przekonała się część erasmusów.
Należy też pamiętać o tym, że drogą którą się przebyło będzie się też wracać, kiedy więc dotrze się do bardzo trudnego przejścia trzeba wiedzieć, że w górę idzie się łatwiej niż w dół i zastanowić się czy w drodze powrotnej damy radę dane miejsce przejść.
Podsumowując - 3 dniowa wycieczka była mocnym akcentem kończącym wakacje, udało się zobaczyć kilka ciekawych i ładnych miejsc oraz zintegrować z innymi erasmusami - teraz pozostało już tylko kilka formalności i zaczynamy zajęcia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz