poniedziałek, 18 października 2010

Takie poniedziałki to ja rozumiem

Na dżem dobry polecam zajrzeć tutaj http://www.youtube.com/watch?v=t9G4pWXKvKA
i od razu się człowiek uśmiecha :)


Dlaczego ten poniedziałek był tudzież jest niczego sobie to za chwilę, tymczasem wypadałoby coś napisać co się działo przez ostatni tydzień.
A działo się... NIC.


A żeby być bardziej konkretnym - to cały tydzień padało, a to z kolei bezpośrednio implikuje fakt iż nic się nie działo - aktywność życiowa została ograniczona do pojawiania się na uczelni i wycieczce na środowego browara do miasta.


Przy okazji dowcip zagadka.
Wyobraźmy sobie sytuację, że spacerujemy sobie po mieście, i niby widać i słychać, że będzie burza, ale jakoś specjalnie nam to nie przeszkadza. Ot, niby mamy na sobie kurtkę przeciwdeszczową, tak na wszelki wypadek, ale beztrosko przechadzamy się po ulicach.
A tu nagle zaczyna padać.
I teraz miejsce na dowcip-zagadkę. Ile czasu stania na deszczu potrzeba żeby przemoczyć z gruba wszystkie warstwy ubrania i buty, zakładając że posiada się kurtkę która teoretycznie przez pewien czas powinna posiadać właściwości wodoodporne?
Otóż nie liczyłem, ale trwa to od 5 do 10 sekund. Po kolejnych 10 sekundach udaje się niby znaleźć jakieś zadaszenie, ale w sumie to już nie ma po co.
Oczywiście po 5 minutach jest już po ulewie, ale jak to w górach, ulicami płyną potoki deszczówki, więc gdyby ostał się ktoś z suchymi butami to nie ma szans.
Anegdotka co się rozumie samo przez się została wymyślona na poczekaniu i wszelkie podobieństwo to prawdziwych osób lub sytuacji jest przypadkowe.


Ale jako że postanowiłem sobie że nie będę w weekend siedział w akademiku tylko chociaż powałęsam się po mieście, tak też zrobiłem.
Nie w sobotę, bo w sobotę tradycyjnie padało, ale w niedzielę, bo nie padało, co powoli zaczyna zakrawać tutaj na duży cud.
Potwierdziły się wielokrotnie tutaj wcześniej pisane słowa iż Ankara to taka wielka dziura w której za dużo nie ma, ale mimo to podczas popołudniowego spaceru po wycinku miasta udało mi się znaleźć dwa interesujące obiekty.


Pierwszy to Gençlik Park, czyli całkiem ładny park ze sporawym stawem na środku i odrobiną drzew naokoło:
Na zdjęciu prezentuje się trochę gorzej niż w rzeczywistości, naprawdę obiekt niczego sobie, powiem więcej, przydałby się taki park w Wawie.


A nieopodal parku znajduje się chyba jedyny poza Kazachstanem pomnik Nazarbajeva:
Niestety nie mam pojęcia z jakiej okazji powstał, ani czym się Nazarbajev zasłużył dla Turcji, ale siedzi sobie wygodnie na foteliku przy Atatürk Bulvarı.
Interesujące.


Za to jak już się zawijałem na autobus żeby wracać na kampus, to na środku jednego ze skrzyżowań zobaczyłem kolejny symbol Ankary, a mianowicie taki oto pomniczek:
Wygląda jak bardziej odpicowana wersja pomnika zwierząt rzeźnych jaki mamy we Wrocku, ale nie do końca.
Został on wybudowany w latach '70 i przedstawia Hetyckich bożków. Powstał w celu upamiętnienia pierwszej znanej cywilizacji która rozwinęła się w Anatolii i przez długi czas ten właśnie symbol służył jako nieoficjalne logo Ankary.


Generalnie można podsumować, że w Ankarze zostały mi jeszcze dwa miejsca do zaliczenia:
1) Muzeum Cywilizacji Anatolijskich o którym już wcześniej pisałem
2) hamam dowolnie wybrany, czyli innymi słowy łaźnia turecka, podobno warto przynajmniej raz się wybrać


No i to chyba tyle.
aaaa, nie, miałem coś napisać o poniedziałku.
Otóż poniedziałek ten dzisiejszy był udany z kilku powodów: pierwszy raz mieliśmy dzisiaj tak naprawdę poważną dyskusję na zajęciach o relacjach Turcji z UE. Wydaje mi się, wymiana maili z wykładowcą poskutkowała i dzisiaj zamiast nudnego wykłady była naprawdę świetna dyskusja o wartościach europejskich i tureckich, w dużej mierze oparta na karykaturach Mahometa - rewelacja, takie zajęcia mógłbym mieć codziennie.
Po drugie mieliśmy dzisiaj całkiem ładną pogodę. Co prawda byłem chyba jedynym osobnikiem na kampusie w T-shircie, ale naprawdę było ciepło, słonecznie i przyjemnie. Było, bo już nie jest, a od jutra ma padać i tak przez cały tydzień.
A na dokładkę odwołano mi popołudniowy więc mogłem po prostu leżakować na trawie przed akademikami - miód malinka.


Ale niestety jutro jest wtorek, w wtorki oznaczają zajęcia od 08.40 do 19.30, tak, tak, niby mam okienka, ale mimo wszystko nie jest to mój ulubiony dzień.


Czy jest szansa aby ten weekend był jakiś bardziej turystyczno-wycieczkowy?
Raczej nie, bo w piątek mamy wielką erasmusową imprezę, więc pewnie w weekend po prostu pofatyguję się wreszcie do tego muzeum i tyle.
Za to za niecałe 2 tygodnie mamy długi weekend 4 dniowy z okazji Dnia Republiki, więc wtedy już na pewno ruszę tyłek z Ankary :)


A tymczasem, borem, lasem, do następnego razu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz